Czy Chiny powtarzają scenariusz Japonii sprzed trzech dekad? W latach 90. kraj Kwitnącej Wiśni ogarnęła recesja bilansowa – firmy i gospodarstwa domowe zamiast inwestować i wydawać, skupiały się na spłacie długów, co zapoczątkowało dekady stagnacji. Dziś podobne sygnały płyną z Państwa Środka: kryzys nieruchomości, wysokie zadłużenie i presja deflacyjna rodzą obawy o „chińską wersję” straconej dekady. W artykule przyglądamy się mechanizmowi recesji bilansowej, doświadczeniom Japonii oraz temu, na ile sytuacja Chin przypomina tamten przełomowy moment.
Czy Chiny znajdują się w klasycznej recesji bilansowej, podobnej do japońskiej z lat 90.?
To bardzo ciekawe pytanie, a wśród ekonomistów toczy się dyskusja, czy Chiny dziś nie powtarzają scenariusza Japonii z lat 90., czyli tzw. recesji bilansowej (balance sheet recession).
Na przełomie lat 80. i 90. Japonia, jedna z największych gospodarek świata, doświadczyła pęknięcia spektakularnej bańki na rynku nieruchomości i akcji. Wydarzenie to zapoczątkowało recesję bilansową – specyficzny typ kryzysu, w którym sektor prywatny zamiast inwestować i konsumować, koncentruje się na spłacie zadłużenia i odbudowie bilansów. Skutkiem była stagnacja gospodarcza, deflacja i gwałtowne spowolnienie wzrostu PKB, które rozciągnęły się na całe dekady i na trwałe zmieniły pozycję Japonii w światowej gospodarce.
Dziś coraz częściej pojawiają się pytania, czy podobny scenariusz nie rozgrywa się w Chinach. Państwo Środka zmaga się z kryzysem na rynku nieruchomości, wysokim zadłużeniem deweloperów i samorządów, presją deflacyjną oraz osłabionym popytem wewnętrznym. Wiele z tych zjawisk przypomina japońskie doświadczenia sprzed trzydziestu lat, choć Chiny różnią się skalą rozwoju, strukturą gospodarki i narzędziami, jakimi dysponuje państwo.
Porównanie obu przypadków pozwala lepiej zrozumieć naturę recesji bilansowej, jej długofalowe konsekwencje oraz możliwe ryzyka stojące przed chińską gospodarką. Zacznijmy jednak od wytłumaczenia czym jest klasyczna recesja bilansowa.
Czym jest recesja bilansowa?
To sytuacja, w której gospodarstwa domowe i firmy, po pęknięciu bańki spekulacyjnej (np. na rynku nieruchomości czy akcji), koncentrują się nie na inwestowaniu czy konsumpcji, ale na spłacie długu i odbudowie bilansów. W efekcie popyt prywatny załamuje się, a nawet przy zerowych stopach procentowych gospodarka tkwi w stagnacji – bo nikt nie chce się zadłużać i wydawać. Tak było w Japonii po pęknięciu bańki nieruchomościowej na początku lat 90.
Recesja bilansowa w Japonii w latach 90.

Tło i przyczyny
Na początku lat 90. Japonia weszła w okres głębokich turbulencji gospodarczych, które na trwałe zmieniły trajektorię jej rozwoju. Po latach dynamicznego wzrostu, napędzanego ekspansją kredytową i rosnącymi cenami aktywów, doszło do pęknięcia gigantycznej bańki na rynku nieruchomości i akcji. W rezultacie gospodarka znalazła się w pułapce recesji bilansowej – zjawiska, w którym firmy i gospodarstwa domowe zamiast inwestować i wydawać, skoncentrowały się na spłacie zadłużenia i odbudowie bilansów.
- Bańka aktywów – w latach 80. Japonia doświadczyła ogromnego wzrostu cen nieruchomości i akcji, napędzanego łatwym kredytem i oczekiwaniem, że ceny będą rosły w nieskończoność.
- Pęknięcie bańki – na początku lat 90. ceny nieruchomości i akcji runęły. Gospodarstwa domowe i firmy, które miały aktywa kupione na kredyt, znalazły się w sytuacji ujemnej wartości netto (wartość aktywów spadła poniżej długu).
- Zmiana zachowań ekonomicznych – zamiast inwestować i wydawać, prywatny sektor zaczął obsesyjnie spłacać zadłużenie i odbudowywać bilanse. To jest właśnie istota recesji bilansowej (balance sheet recession), pojęcia spopularyzowanego przez Richarda Koo.
Skutki w latach 90.
Konsekwencje pęknięcia bańki w Japonii okazały się długotrwałe i głębokie. Gospodarka, która uchodziła za wzór dynamicznego rozwoju, nagle utknęła w stagnacji. Lata 90. przyniosły spowolnienie wzrostu, spadki cen i problemy sektora finansowego, które na trwałe zmieniły obraz japońskiej gospodarki.
- Długotrwała stagnacja gospodarcza – wzrost PKB realnego w Japonii spadł do bardzo niskich poziomów, często blisko zera.
- Deflacja – ceny spadały przez długie okresy, co dodatkowo zniechęcało do wydawania pieniędzy (bo jutro będzie taniej).
- Polityka pieniężna nieskuteczna – Bank Japonii obniżył stopy procentowe niemal do zera, a mimo to kredyt nie płynął, bo firmy i gospodarstwa nie chciały się zadłużać.
- Wzrost długu publicznego – aby utrzymać aktywność gospodarczą, rząd zwiększał wydatki publiczne. Japonia weszła w XXI w. z jednym z najwyższych wskaźników długu publicznego na świecie.
- Banki zombie i firmy zombie – słabe banki i przedsiębiorstwa były sztucznie podtrzymywane przy życiu przez państwo i system finansowy, co osłabiało dynamikę gospodarczą.
Długofalowe konsekwencje
Skutki recesji bilansowej w Japonii nie ograniczyły się wyłącznie do lat 90., lecz odcisnęły piętno na kolejnych dekadach. Zamiast krótkotrwałego kryzysu, kraj wszedł w okres długiej stagnacji, który zmienił jego pozycję w światowej gospodarce i sposób funkcjonowania całego systemu ekonomicznego.
- „Stracona dekada” – tak nazywano lata 90., ale faktycznie stagnacja rozciągnęła się na ponad 20 lat.
- PKB realny rósł bardzo wolno – w latach 1991–2010 średnioroczny wzrost realnego PKB Japonii wyniósł ok. 1%, znacznie poniżej wcześniejszych „cudownych dekad”.
- PKB nominalny praktycznie nie rósł – Japonia w 1995 r. miała podobny nominalny PKB co w połowie lat 2010.
- Demografia – starzenie się społeczeństwa i spadek populacji pracującej dodatkowo wzmocniły stagnację.
Recesja bilansowa z lat 90. była punktem zwrotnym – Japonia z dynamicznego „cudu gospodarczego” stała się krajem o niskim wzroście. Ostrożność inwestycyjna i konsumpcyjna zakorzeniły się na lata – firmy gromadziły gotówkę zamiast inwestować, banki niechętnie finansowały ryzykowne przedsięwzięcia.
Początkowe spowolnienie związane z bilansem zostało pogłębione przez demografię i globalną konkurencję, co spowodowało efekt kuli śnieżnej. Nie można jednak powiedzieć, że sama recesja bilansowa tłumaczy całość stagnacji w Japonii. To w równym stopniu problem demograficzny i strukturalny (mało imigrantów, konserwatywna kultura biznesowa).
Sytuacja Chin dzisiaj
W dzisiejszej sytuacji Chin widać kilka podobieństw do Japonii sprzed trzech dekad.
- Bańka na rynku nieruchomości – przez lata sektor deweloperski generował ogromny udział w PKB (szacunki mówią o 20–30%). Po kryzysie Evergrande i spadku cen mieszkań popyt prywatny mocno osłabł.
- Zadłużenie – bardzo wysokie zadłużenie deweloperów, a także samorządów lokalnych, które korzystały z dochodów z ziemi i kredytów. Firmy i samorządy w coraz większym stopniu koncentrują się na spłacie długu zamiast na nowych inwestycjach.
- Presja deflacyjna – w ostatnich miesiącach Chiny notują spadki cen konsumenckich i producenckich, co przypomina deflacyjną pułapkę Japonii.
- Niski popyt wewnętrzny – gospodarstwa domowe, widząc spadek wartości nieruchomości (głównej formy oszczędności), oszczędzają więcej, zamiast wydawać.
Różnice wobec Japonii
Chiny od Japonii różni jednak też kilka istotnych elementów, które sprawiają, że dyskusja o japońskim scenariuszu w Chinach trwa i obecnie postrzegany jest on raczej jako ryzyko, a nie coś pewnego.
- Poziom rozwoju – Japonia w latach 90. była krajem bardzo rozwiniętym, a Chiny wciąż są gospodarką na średnim poziomie dochodów, z potencjałem dalszej urbanizacji i wzrostu produktywności.
- Polityka państwa – w Chinach władze mają znacznie większą kontrolę nad bankami i przedsiębiorstwami państwowymi, co daje im większe narzędzia do sterowania kryzysem.
- Skala eksportu i rola w globalnej gospodarce – Chiny są w dużo większym stopniu niż Japonia powiązane z globalnymi łańcuchami dostaw i mogą częściowo kompensować słabość popytu wewnętrznego eksportem.
- Demografia – Japonia weszła w recesję bilansową przy już bardzo starzejącym się społeczeństwie. Chiny również się starzeją, ale proces ten jest kilka dekad mniej zaawansowany (choć przyspiesza).
Czytaj też: Stolice Azji: ranking azjatyckich stolic, które musisz odwiedzić!
Podsumowanie
Można powiedzieć, że Chiny wykazują wiele objawów klasycznej recesji bilansowej, zwłaszcza jeśli chodzi o bańkę nieruchomościową, zadłużenie i zachowania oszczędnościowe. Jednak różnią się skalą interwencjonizmu państwowego, stopniem rozwoju i otwartością gospodarczą. Dlatego część ekonomistów mówi raczej o „ryzyku japońskiego scenariusza”, niż o fakcie, że Chiny już dziś są w pełnej recesji bilansowej.
Dodaj komentarz